top of page

W pracowni pani Danuty Radulskiej

Pracownia pani Danuty znajduje się w domu. Dom zaś stoi na uboczu. Dojeżdżamy do niego ubitą drogą prowadzącą pomiędzy drzewami i polami. Na podjeździe czekają dwa pieski, które chętnie witają gości.

Po przejściu przez hol i pokój gościnny dostajemy się do pracowni tkackiej.

Tam mieszczą się dwa drewniane krosna: większe i mniejsze, na których jak to u wszystkich pań tkaczek znajdziemy zaczętą pracę, czyli tkaninę dwuosnowową w trakcie tworzenia. Bardzo miło jest oglądać taką niedokończoną tkaninę, gdyż wiele z powstających wzorów jest dla nas jeszcze zagadką. Po chwili domyślamy się, że to są nogi zwierza, a to tańczącej pary, tu powstaje kwiat z dużą głową, tam winorośl, a jeszcze dalej płotek.


W swojej pracowni pani Danuta, pokazuje nam co akurat znajduje się na warsztacie oraz jakie ma kolory wełny i jakie gotowe wyroby. Z tymi gotowymi wyrobami jest tak jak u pozostałych pań tkaczek. Trzeba trafić na dobry moment, tzn. na moment, kiedy są, żeby kupić coś więcej niż się zamówiło. Panie tkaczki regularnie sprzedają swoje wyroby na jarmarkach, targach oraz osobom odwiedzjącym pracownię tkacką.


W pracowni znajdziemy wełny poskręcane w motki w różnych kolorach, które pani Danuta sama farbuje, a następnie suszy na sznurach w ogrodzie. W lecie nie jest to problemem, natomiast w zimie trzeba wybrać odpowiedni moment, czyli cieplejszy, bardziej słoneczny dzień do suszenia wełny. Na pogodę nie mamy wpływu, więc niezależnie od dnia, od chęci, od choroby, w momencie, gdy pojawi się szansa na promyk słońca, trzeba go chwytać :).

Ostatnio u pani Danuty zauważyłam wełnę w pięknym żywym żółtym kolorze. Pani Danuta powiedziała, że kolor jest nieco zbyt ostry na podlaskie wyroby, a mnie, przyznaję, bardzo się spodobał. Poprosiłam o poszewki z dodatkiem tego koloru. Może uda się go pani Danucie wpleść w tkaninę tak żeby nie raził swą ostrością. Ciekawe jaki będzie efekt...


Przed farbowaniem wełny Pani Danuta przygotowuje ją do tej czynności.

Wełnę można kupić jako gręplowane runo oraz jako usnutą nić wełnianą.

Kupuje się ją w kolorze naturalnym, czyli kremowym lub szarym - z białych lub czarnych owiec. Owce, z których ją uzyskano to najczęściej te żyjące w okolicy, na terenie Podlasia tzw., wrzosówki lub owce pochodzące z naszych rejonów górskich.

Jeżeli pani Danuta zakupi już usnutą nić wtedy dla jej wzmocnienia skręca ją na kołowrotku z inną cienką nicią. Wzmocniona nić jest wykorzystywana jako osnowa w tkaninie. Praca na krośnie powoduje duże napięcia nici, więc musi być ona silnie skręcona, aby się nie zerwała.

Jeżeli zaś zakupione zostanie runo, należy z niego usnuć nitkę. Gręplowane runo to wyczesany zmierzwiony puszysty kłąb wełny, z którego należy wprawnym ruchem wyciągać niewielkie ilości, jednocześnie skręcając w palcach na nitkę. Nitka powinna być jednakowej grubości na całej długości. Praca ta wymaga nie tylko umiejętności, ale i niesamowitej cierpliwości. Bo wyobraźmy sobie, ile metrów nici potrzeba, aby stworzyć dywan lub dużą makatę.

Skręcona nitka nawija się na szpulkę kołowrotka.

Jak pisałam wcześniej, nitkę na osnowę należy wzmocnić. Dlatego cały proces skręcania na kołowrotku musimy powtórzyć. W tym celu zakładamy na kołowrotek dwie nitki i skręcamy je ze sobą.

Gdy uzyskamy odpowiednią ilość nici wełnianych, a trwa to czasem tydzień i dwa, zależnie od wielkości tkaniny, którą planujemy utkać, wełnę splatamy w "warkocze", przygotowujemy duży gar z gorącą wodą i w nim moczymy splecione warkocze. Robimy to, aby spulchnić wełnę.



Wełna owcza
Wełna owcza - w naturalnym kolorze kremowym i zafarbowana na kolor zielony, fot. Metiisto


Następnie suszymy, farbujemy, znów suszymy, zwijamy w motki i możemy zabierać się do osnuwania krosna.




Rozpoczęta tkanina "Drzewo życia", fot. Metiisto

W chwili naszych odwiedzin na

większym krośnie znajdowała się

rozpoczęta makatka "Drzewo życia",

na którą otrzymaliśmy zamówienie.

Makatka przedstawia drzewo

z milionem drobnych kwiatów,

ptakami i zwierzętami.

Jest przepiękna.






Makatka "Drzewo życia", fot. Metiisto


Na drugim krośnie wyplatała się mniejsza makatka. Panie tkaczki czasem robią dwie trzy prace jednocześnie, zależnie od ilości krosen. W ten sposób urozmaicają sobie nieco pracę, zmianą motywu czy koloru, ponadto odejście od dużych krosen do mniejszych pozwala troszkę odpocząć.

Nasze odwiedziny dobiegają końca. Miła atmosfera i serdeczność gospodarzy sprawia, że chętnie się tu wraca.

Na dworze żegnają nas pieski, które czekają ze szczekaniem do momentu zapalenia silnika w samochodzie :) Potem jak to psiaki ścigają się z nami aż do głównej drogi.


Krosno w pracowni pani Danuty, fot. Metiisto

Osnute krosno, fot. Metiisto

Płocha na krośnie tkackim, fot. Metiisto

Krosno tkackie w pracowni pani Danuty, fot. Metiisto

33 wyświetlenia0 komentarzy
tkactwo dwuosnowowe
bottom of page